Choć Maćko był bogaty, wciąż pragnął więcej. Grabił, uciskał podwładnych, ale nie potrafił dorównać majątkiem królowi. To, czego potrzebował, mógł mu dać tylko władca piekieł - słynny Boruta.
Legenda mówi, że to w murach koźmińskiego zamku doszło do podpisania cyrografu. Maćko miał zostać bogaczem, a gdy ukończy 50. rok życia, miał oddać dobrowolnie diabłu duszę. Ustalono, że gdy minie ten czas, Maćko skoczy ze szczytu wieży zamkowej, a wówczas diabeł zawładnie jego duszą.
Gdy minęły 50. urodziny, zadowolony diabeł przyszedł po swojego sługę. Wtedy Maćko wszedł na wybudowaną wcześniej przez siebie miniaturową budowlę i skoczył z niej nic sobie nie zrobiwszy.
Choć wściekły Boruta odszedł, to sam król Kazimierz stracił do Maćka cierpliwość. Kazał go pochwycić i uwięzić. Borkowic skończył marnie - zmarł w lochu śmiercią głodową. To fakt, o którym wspominają kroniki.
Powiadają jednak, że kiedy władca zamku umarł, powietrze zaszumiało groźnie, rozległy się piski i wycia – to zgraja diabłów wyleciała z lochu unosząc ciało Maćka...
Visit Social media:
Share Social media: