Ciemne, czasem wręcz ponure ulice, strudzeni mieszkańcy i ich codzienne życie. Słowem pejzaż górnośląskiego miasta połowy XX wieku. A to wszystko wyryte w kamieniu, rzadziej drewnie czy metalu. Tak wyglądały wczesne prace Joanny Konarzewskiej, które wykonywała techniką litograficzną. Obrazy wykonane w ten sposób wyglądają jak fotograficzne negatywy. To dlatego, że rysunek nanosi się zatłuszczającą kredką lub tuszem na twardą powierzchnię - metal lub kamień. Można go potem łatwo odbić przykładając do takiej matrycy, nawet zwykły zwilżony papier.
Nie myślcie jednak, że Konarzewska tworzyła tylko czarno-biało. Jej prace były też znacznie weselsze, pełne kolorów. Widać to na nieco późniejszych dziełach, kiedy to artystka zajęła się malarstwem olejnym. Spod jej pędzla wychodziły piękne pejzaże, martwe natury, a przede wszystkim portrety. Jednym z najbardziej charakterystycznych jest stworzony pod koniec lat 50. Lutek, czyli portret syna. Malarka równie sprawnie co olejem posługiwała się akwarelą i pastelem. Za ich pomocą wyrażała swoją fascynację pejzażem morskim i górskim.
Zwiedziła Europę i Stany Zjednoczone gdzie zainteresowała się architekturą wnętrz. Mieszała różne style podpatrzone podczas podróży. W zaaranżowanych przez nią wnętrzach można było odnaleźć echa twórczości katalońskiego surrealisty Joana Miro, amerykańskiego przedstawiciela sztuki kinetycznej Alexandra Caldera, szwajcarskiego malarza Paula Klee, czy też malarstwa jednego z twórców kanonów sztuki XX wieku - Henriego Matissa.
Historia artystki to także związek z równie uzdolnionym mężem, Ludwikiem Konarzewskim. Konarzewscy to zresztą znana artystyczna familia do dziś tworząca na Górnym Śląsku. Mają za sobą niemal sto lat pracy twórczej i ewolucji warsztatu, który przechodził od koloryzmu przez ekspresjonizm aż u najmłodszych do abstrakcji.
Visit Social media:
Share Social media: